On musi być naprawdę wytrwały! Od ponad czterech godzin siedzi na tym samym miejscu i zamawia coraz to więcej rzeczy, byleby tylko siedzieć tu jak najwięcej czasu! No cóż, jak chce bezczynie przesiadywać w barze i myśleć, że ja - jako wdzięczna dziewoja, przylecę do niego z namiętnym całusem i razem będziemy patatajać na naszym białym rumaku ku zachodowi, to się grubo myli. Postanowiłam więc dyskretnie podejść do niego (wybrałam tą opcję, bo myślałam jeszcze nad wyrzuceniem go z hukiem, ale wiecie, mój szef nie jest zbyt wyrozumiały...).
- Ehm..mogę wiedzieć, kiedy sobie stąd pójdziesz? - zapytałam zerkając na mojego pracodawcę.
- Jak ty pójdziesz, to ja też, już mówiłem. Uważam, że powinniśmy poznać się bliżej, myślę, że pomiędzy nami czuć chemię i.. - powiedział, a ja myślałam, że za chwilę rzucę w niego tą tacką i wyzwę go od najgorszych. Tak wiem, moja wyobraźnia jest dosyć ciekawa..
- Słuchaj mnie teraz uważnie, ok? Ja mam już chłopaka i nie szukam następnego, bo jest mi z nim dobrze. Nie jestem tobą zainteresowana i chciałabym zakończyć ten temat, rozumiesz? - wydawało mi się, że coś to da. Oh, ja głupia!
- Wiem, że masz chłopaka. Tak naprawdę wszyscy to wiedzą, bo ten jego zespół jest ostatnio wszędzie! Wiem też, że jest teraz w trasie, czyli z daleka od ciebie i jak zdarzy ci się jakiś skok w bok, to nikt się nie dowie..- odparł ruszając brwiami. Harry też zawsze tak poruszał, to zawsze mnie rozśmieszało i przeważnie mu ustępowałam. Tęsknię za nim..dobra, nie zmieniajmy tematu. Czy właśnie ten koleś (Will, z tego co pamiętam) powiedział, żebym zdradziła mojego Harry'ego!? Teraz to już przesadził! Nie wytrzymałam i pod wpływem emocji uderzyłam go w twarz. Niestety mój 'najcudowniejszy' pracodawca na świecie cały czas mnie obserwował, toteż zauważył i tą sytuację.
- Edwards! Co to ma znaczyć? Od początku przeczuwałem, że z tobą będą jakieś problemy, takiego człowieka od razu łatwo wyczuć. Nie będę już więcej ulegać na twoje "przepraszam". Wylatujesz! - krzyknął mi prosto w twarz. No cóż, może w całym Londynie pracy nie brakuje, to nie była pierwsza i na pewno nie ostatnia utrata pracy w moim życiu. Co ja mówię, w tym roku, a co dopiero życiu! Może zwyczajnie nie pasuję do takich klimatów? Wiecie, praca, dom, praca, dom...może potrzebuję czegoś więcej, coś bardziej ekscytującego i co mogłabym miło wspominać. Oddałam bezwładnie fartuch i podałam srebrną tackę koleżance oraz zmroziłam niejakiego Will'a, który miał teraz wyraz twarzy wyrażający poczucie winy. To w końcu przez niego to wszystko i nie, nie zamierzam mu wybaczyć.
Wyszłam z lokalu w posępnym humorze. Choć już przyzwyczaiłam się do ciągłej utraty stanowisk, to każde było dla mnie przykrym zaskoczeniem. Odniosłam wrażenie, że bez zespołu i tej radosnej wrzawy, zaczynam się sypać. W sensie psychicznym, oczywiście. Erica też nie ma się za dobrze. Cały czas maluje, rysuje lub szkicuje, do domu wraca zazwyczaj po 21:00 lub później, a do pracy wychodzi koło 6:00 rano. Rzadko zdarza się, żeby miała dzień wolny (jak dzisiaj na przykład), ale nawet wtedy robi jakieś projekty i różne dziwne rzeczy związane z bycia artystką. Przy okazji przypomniała mi się urocza scena, kiedy to któregoś pięknego, ciepłego wieczoru moja przyjaciółka siedziała z Zaynem obok tarasu i rysowali coś razem. Wyglądało to naprawdę ładnie, zrobiłam im wtedy zdjęcie. Nie pokazałam go nigdy Erice, nie chcę, żeby pomyślała, że nie szanuję ich prywatności czy coś takiego, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie zrobić. Przekręciłam klucze w drzwiach. Oczywiście jej nie było, za to znalazłam kartkę na kuchennym blacie o treści: "Nie czekaj na mnie z kolacją, mam ważne spotkanie". No tak, jak zwykle. Ciekawe, co ona robi na tych wszystkich spotkaniach, wernisażach i wystawach? Pewnie to, co każdy artysta...W sumie ja nie mam takiego talentu, jak ona. Trochę grałam kiedyś na gitarze, ale potem nie miałam już ani czasu ani chęci, żeby to kontynuować. Byłam też w zespole tanecznym, potem w drużynie cheerleaderek, ale to również nie kręciło mnie specjalnie. Robiłam to z przyzwyczajenia, nic wielkiego. Tak naprawdę niczym nigdy nie zajmowałam się profesjonalnie, może dlatego, że nie miałam mentora? Albo pomysłu na życie? Żyłam chwilą, w podstawówce przeważnie wolałam jeździć na rowerze po całym osiedlu, niż myśleć co by było gdyby...Zostało mi to po dzień dzisiejszy. Westchnęłam ciężko i usiadłam na krześle obok stołu. Nalałam sobie soku jabłkowego i powoli upiłam łyk. Tak...chętnie wróciłabym do czasów dzieciństwa, kiedy to wszystko było wesołe, a ja nie zdawałam sobie sprawy, jakie to ciężkie jest życie. Kiedy myślałam, że numer telefonu to tak naprawdę jego cena, kiedy co roku czekałam ze zniecierpliwieniem na Św. Mikołaja, kiedy grałam z koleżankami w klasy i berka, a życie było kolorowe, jak sukienki Barbie. Później niektóre koleżanki zamieniły się w takie Barbie, chodzące plastiki, a ja trzymałam się z tymi "normalnymi", o ile można było nas nazwać normalnymi. Nie byłam grzecznym dzieckiem, przysparzałam wiele kłopotu rodzicom, spędzałam całe wakacje za granicą i na różnych koloniach, bo oni cały czas pracowali, żeby "spełniać każdą moją zachciankę", jak to zawsze powtarzała mama, rozmawiając żywnie przez telefon. Gdy miałam 14 lat, wyjechali do Kanady, a mną zajmowała się opiekunka wynajęta przez rodziców, na czas ich wyjazdu. Teraz jestem już praktycznie dorosła, a ich nadal nie ma. Poza tym, nigdy nie lubiłam tej opiekunki. Nazywała się Clare i bardzo lubiła dziwaczne stroje. To ona zawsze podbierała rodzicom Whiskey z barku (ale wszystko było na mnie) i to ona wydzwaniała prawie 1000 funtów miesięcznie na swoje przyjaciółeczki i gry telewizyjne (wszystko ponownie zwalone na mnie). Jak więc widzicie, nie wszystkie momenty mojego życia były usłane różami, a ja dziwię się sama sobie, że nie uważam tego okresu za tragiczny. Teraz też mam całkiem nieźle. Całkiem? Poznałam najcudowniejszego chłopaka na świecie i przy okazji najśmieszniejszych i najdziwniejszych chłopaków z zespołu. Do tego muszę wliczyć świetną przyjaciółkę, na którą zawsze mogę liczyć. No tak, źle nie jest...
Ponownie westchnęłam i poszłam do mojego pokoju. Wzięłam mój telefon i wybrałam numer Harry'ego, powiedział, że o tej porze przeważnie mają wolne więc powinien odebrać. Nacisnęłam słuchawkę i czekałam aż usłyszę jego kochany głos. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty...hm...no cóż, nie zawsze musi być na moje zawołanie, zadzwonię do kogoś innego. Tym razem próbowałam zadzwonił do Zayna...też nie odebrał. To może Louis? Również nie doczekałam się odpowiedzi...Niall? Od razu automatyczna sekretarka..Liam? Też nic...Kurde, gdzie was wszystkich wywiało?! Lekko zdenerwowana rzuciłam telefon o łóżko i sama położyłam się obok. Po co ja się martwię, pewnie mają jakiś wywiad, albo różnica czasowa jest zbyt duża i wszyscy śpią? Tak to na pewno to, nie muszą być przecież na każde moje zawołanie. Jak zobaczą, że do nich zadzwoniłam, oddzwonią. Ktoś musi...
Leżałam tak chyba kilka godzin myśląc o niczym. To głupie, ale było mi nudno, co nie zdarzało się z chłopakami. Z nimi nawet bezmyślne oglądanie nudnych brazylijskich telenowel przeistaczało się w walkę na jedzenie, śmiechy i dziwne tańce. Tak, to było moje życie razem z nimi. Pomyślałam, że zadzwonię do Erici. Po pięciu sygnałach stwierdziłam, że nie chce mi się tracić czasu na czekanie, aż odbierze. Poczułam się głupio, to dziwne uczucie, kiedy nikt nie odbiera. Żeby poczuć się lepiej, zamówiłam pizzę. Oni zawsze odbiorą, hehe xD.
Gdy posiłek został mi już dostarczony, dotarło do mnie, że jest już po 22:00, a jej nadal nie ma. Zadzwoniłam jeszcze raz. Usłyszałam jej dzwonek za drzwiami. Czyli jednak przyszła.
- O co chodzi? Widziałam, że dzwoniłaś. - zapytała wchodząc do domu.
- Wiesz, normalni ludzie chyba nie wracają po 22:00 do domu?! Aż tak długo trwało te spotkanie? - zapytałam zdziwiona.
- No tak, w końcu trzeba było podsumować nasze prace i ogólnie. Jestem już zmęczona, możemy porozmawiać o tym jutro? - zapytała ziewając.
- Dobra, prześpij się. A i chłopcy się nie odzywali. Pewnie mają jakiś wywiad, albo coś... - odpowiedziałam, a Erica dziwnie zasmuciła się. Pewnie czekała na jakiegoś miłego SMS-a, takowy się nie pojawił. A tak w ogóle, co ja mówię? Wywiad do 10:00 w nocy? Na pewno znaleźliby odrobinę czasu na napisanie chociaż krótkiej wiadomości. Byłoby miło...
***
I jak wam się podoba? Trochę nad nim pracowałam, a efekt jest taki sobie jednak myślę, że źle nie jest. Poza tym jestem wam wdzięczna za całkiem sporą ilość wyświetleń na bloga, miło mi patrzeć na rosnące cały czas cyfry! Jednak jestem zaskoczona ilością komentarzy. Pod ostatnim były to tylko dwa...wiem, że nie każdemu chce się pisać, ale każda opinia daje mi jakiś znak, że losy tego bloga nie są mu obojętne. Wymyśliłam więc, że następny dodam, jeśli będzie więcej komentarzy. Wszystko zależy od was! :) jak zawsze mam dla was kilka fajnych wiadomości spoza mojego bloga:
1. Chłopcy nadal w trasie! Jak wiecie, następny koncert mają w Dublinie, a potem wracają do UK po kolejne koncerty. Zauważyłam, że na każdym show coś się dzieję, zazdroszczę więc osobom, którym udało się być na koncertach <3
2. Nadal głosujmy na 1D jeśli chodzi o KCA! Namiary do głosowania znajdziecie pod wcześniejszym rozdziałem, a miło by było, gdyby zdobyli nagrody we wszystkich kategoriach, w jakich zostali nominowani.
3. Wiemy też, że zwiastun do 1D3D Movie będzie już pokazywany w kinach! Niestety nie znamy jeszcze premiery filmu w Polsce, ale przyznajcie, że miło by było, gdy idziemy na jakiś film do kina, a tam puszczają zwiastun *_* <3
4. Coraz bliżej do premiery biografii o 1D po polsku, która nastąpi dokładnie 3 kwietnia! Zastały nam więc tylko 22 dni :))
To chyba wszystko na dziś. Jak widzicie trochę tego się nazbierało, choć to podstawowe informacje ;)
+5 komentarzy = nowy rozdział!
we wszystkich
- Ehm..mogę wiedzieć, kiedy sobie stąd pójdziesz? - zapytałam zerkając na mojego pracodawcę.
- Jak ty pójdziesz, to ja też, już mówiłem. Uważam, że powinniśmy poznać się bliżej, myślę, że pomiędzy nami czuć chemię i.. - powiedział, a ja myślałam, że za chwilę rzucę w niego tą tacką i wyzwę go od najgorszych. Tak wiem, moja wyobraźnia jest dosyć ciekawa..
- Słuchaj mnie teraz uważnie, ok? Ja mam już chłopaka i nie szukam następnego, bo jest mi z nim dobrze. Nie jestem tobą zainteresowana i chciałabym zakończyć ten temat, rozumiesz? - wydawało mi się, że coś to da. Oh, ja głupia!
- Wiem, że masz chłopaka. Tak naprawdę wszyscy to wiedzą, bo ten jego zespół jest ostatnio wszędzie! Wiem też, że jest teraz w trasie, czyli z daleka od ciebie i jak zdarzy ci się jakiś skok w bok, to nikt się nie dowie..- odparł ruszając brwiami. Harry też zawsze tak poruszał, to zawsze mnie rozśmieszało i przeważnie mu ustępowałam. Tęsknię za nim..dobra, nie zmieniajmy tematu. Czy właśnie ten koleś (Will, z tego co pamiętam) powiedział, żebym zdradziła mojego Harry'ego!? Teraz to już przesadził! Nie wytrzymałam i pod wpływem emocji uderzyłam go w twarz. Niestety mój 'najcudowniejszy' pracodawca na świecie cały czas mnie obserwował, toteż zauważył i tą sytuację.
- Edwards! Co to ma znaczyć? Od początku przeczuwałem, że z tobą będą jakieś problemy, takiego człowieka od razu łatwo wyczuć. Nie będę już więcej ulegać na twoje "przepraszam". Wylatujesz! - krzyknął mi prosto w twarz. No cóż, może w całym Londynie pracy nie brakuje, to nie była pierwsza i na pewno nie ostatnia utrata pracy w moim życiu. Co ja mówię, w tym roku, a co dopiero życiu! Może zwyczajnie nie pasuję do takich klimatów? Wiecie, praca, dom, praca, dom...może potrzebuję czegoś więcej, coś bardziej ekscytującego i co mogłabym miło wspominać. Oddałam bezwładnie fartuch i podałam srebrną tackę koleżance oraz zmroziłam niejakiego Will'a, który miał teraz wyraz twarzy wyrażający poczucie winy. To w końcu przez niego to wszystko i nie, nie zamierzam mu wybaczyć.
Wyszłam z lokalu w posępnym humorze. Choć już przyzwyczaiłam się do ciągłej utraty stanowisk, to każde było dla mnie przykrym zaskoczeniem. Odniosłam wrażenie, że bez zespołu i tej radosnej wrzawy, zaczynam się sypać. W sensie psychicznym, oczywiście. Erica też nie ma się za dobrze. Cały czas maluje, rysuje lub szkicuje, do domu wraca zazwyczaj po 21:00 lub później, a do pracy wychodzi koło 6:00 rano. Rzadko zdarza się, żeby miała dzień wolny (jak dzisiaj na przykład), ale nawet wtedy robi jakieś projekty i różne dziwne rzeczy związane z bycia artystką. Przy okazji przypomniała mi się urocza scena, kiedy to któregoś pięknego, ciepłego wieczoru moja przyjaciółka siedziała z Zaynem obok tarasu i rysowali coś razem. Wyglądało to naprawdę ładnie, zrobiłam im wtedy zdjęcie. Nie pokazałam go nigdy Erice, nie chcę, żeby pomyślała, że nie szanuję ich prywatności czy coś takiego, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie zrobić. Przekręciłam klucze w drzwiach. Oczywiście jej nie było, za to znalazłam kartkę na kuchennym blacie o treści: "Nie czekaj na mnie z kolacją, mam ważne spotkanie". No tak, jak zwykle. Ciekawe, co ona robi na tych wszystkich spotkaniach, wernisażach i wystawach? Pewnie to, co każdy artysta...W sumie ja nie mam takiego talentu, jak ona. Trochę grałam kiedyś na gitarze, ale potem nie miałam już ani czasu ani chęci, żeby to kontynuować. Byłam też w zespole tanecznym, potem w drużynie cheerleaderek, ale to również nie kręciło mnie specjalnie. Robiłam to z przyzwyczajenia, nic wielkiego. Tak naprawdę niczym nigdy nie zajmowałam się profesjonalnie, może dlatego, że nie miałam mentora? Albo pomysłu na życie? Żyłam chwilą, w podstawówce przeważnie wolałam jeździć na rowerze po całym osiedlu, niż myśleć co by było gdyby...Zostało mi to po dzień dzisiejszy. Westchnęłam ciężko i usiadłam na krześle obok stołu. Nalałam sobie soku jabłkowego i powoli upiłam łyk. Tak...chętnie wróciłabym do czasów dzieciństwa, kiedy to wszystko było wesołe, a ja nie zdawałam sobie sprawy, jakie to ciężkie jest życie. Kiedy myślałam, że numer telefonu to tak naprawdę jego cena, kiedy co roku czekałam ze zniecierpliwieniem na Św. Mikołaja, kiedy grałam z koleżankami w klasy i berka, a życie było kolorowe, jak sukienki Barbie. Później niektóre koleżanki zamieniły się w takie Barbie, chodzące plastiki, a ja trzymałam się z tymi "normalnymi", o ile można było nas nazwać normalnymi. Nie byłam grzecznym dzieckiem, przysparzałam wiele kłopotu rodzicom, spędzałam całe wakacje za granicą i na różnych koloniach, bo oni cały czas pracowali, żeby "spełniać każdą moją zachciankę", jak to zawsze powtarzała mama, rozmawiając żywnie przez telefon. Gdy miałam 14 lat, wyjechali do Kanady, a mną zajmowała się opiekunka wynajęta przez rodziców, na czas ich wyjazdu. Teraz jestem już praktycznie dorosła, a ich nadal nie ma. Poza tym, nigdy nie lubiłam tej opiekunki. Nazywała się Clare i bardzo lubiła dziwaczne stroje. To ona zawsze podbierała rodzicom Whiskey z barku (ale wszystko było na mnie) i to ona wydzwaniała prawie 1000 funtów miesięcznie na swoje przyjaciółeczki i gry telewizyjne (wszystko ponownie zwalone na mnie). Jak więc widzicie, nie wszystkie momenty mojego życia były usłane różami, a ja dziwię się sama sobie, że nie uważam tego okresu za tragiczny. Teraz też mam całkiem nieźle. Całkiem? Poznałam najcudowniejszego chłopaka na świecie i przy okazji najśmieszniejszych i najdziwniejszych chłopaków z zespołu. Do tego muszę wliczyć świetną przyjaciółkę, na którą zawsze mogę liczyć. No tak, źle nie jest...
Ponownie westchnęłam i poszłam do mojego pokoju. Wzięłam mój telefon i wybrałam numer Harry'ego, powiedział, że o tej porze przeważnie mają wolne więc powinien odebrać. Nacisnęłam słuchawkę i czekałam aż usłyszę jego kochany głos. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty...hm...no cóż, nie zawsze musi być na moje zawołanie, zadzwonię do kogoś innego. Tym razem próbowałam zadzwonił do Zayna...też nie odebrał. To może Louis? Również nie doczekałam się odpowiedzi...Niall? Od razu automatyczna sekretarka..Liam? Też nic...Kurde, gdzie was wszystkich wywiało?! Lekko zdenerwowana rzuciłam telefon o łóżko i sama położyłam się obok. Po co ja się martwię, pewnie mają jakiś wywiad, albo różnica czasowa jest zbyt duża i wszyscy śpią? Tak to na pewno to, nie muszą być przecież na każde moje zawołanie. Jak zobaczą, że do nich zadzwoniłam, oddzwonią. Ktoś musi...
Leżałam tak chyba kilka godzin myśląc o niczym. To głupie, ale było mi nudno, co nie zdarzało się z chłopakami. Z nimi nawet bezmyślne oglądanie nudnych brazylijskich telenowel przeistaczało się w walkę na jedzenie, śmiechy i dziwne tańce. Tak, to było moje życie razem z nimi. Pomyślałam, że zadzwonię do Erici. Po pięciu sygnałach stwierdziłam, że nie chce mi się tracić czasu na czekanie, aż odbierze. Poczułam się głupio, to dziwne uczucie, kiedy nikt nie odbiera. Żeby poczuć się lepiej, zamówiłam pizzę. Oni zawsze odbiorą, hehe xD.
Gdy posiłek został mi już dostarczony, dotarło do mnie, że jest już po 22:00, a jej nadal nie ma. Zadzwoniłam jeszcze raz. Usłyszałam jej dzwonek za drzwiami. Czyli jednak przyszła.
- O co chodzi? Widziałam, że dzwoniłaś. - zapytała wchodząc do domu.
- Wiesz, normalni ludzie chyba nie wracają po 22:00 do domu?! Aż tak długo trwało te spotkanie? - zapytałam zdziwiona.
- No tak, w końcu trzeba było podsumować nasze prace i ogólnie. Jestem już zmęczona, możemy porozmawiać o tym jutro? - zapytała ziewając.
- Dobra, prześpij się. A i chłopcy się nie odzywali. Pewnie mają jakiś wywiad, albo coś... - odpowiedziałam, a Erica dziwnie zasmuciła się. Pewnie czekała na jakiegoś miłego SMS-a, takowy się nie pojawił. A tak w ogóle, co ja mówię? Wywiad do 10:00 w nocy? Na pewno znaleźliby odrobinę czasu na napisanie chociaż krótkiej wiadomości. Byłoby miło...
***
I jak wam się podoba? Trochę nad nim pracowałam, a efekt jest taki sobie jednak myślę, że źle nie jest. Poza tym jestem wam wdzięczna za całkiem sporą ilość wyświetleń na bloga, miło mi patrzeć na rosnące cały czas cyfry! Jednak jestem zaskoczona ilością komentarzy. Pod ostatnim były to tylko dwa...wiem, że nie każdemu chce się pisać, ale każda opinia daje mi jakiś znak, że losy tego bloga nie są mu obojętne. Wymyśliłam więc, że następny dodam, jeśli będzie więcej komentarzy. Wszystko zależy od was! :) jak zawsze mam dla was kilka fajnych wiadomości spoza mojego bloga:
1. Chłopcy nadal w trasie! Jak wiecie, następny koncert mają w Dublinie, a potem wracają do UK po kolejne koncerty. Zauważyłam, że na każdym show coś się dzieję, zazdroszczę więc osobom, którym udało się być na koncertach <3
2. Nadal głosujmy na 1D jeśli chodzi o KCA! Namiary do głosowania znajdziecie pod wcześniejszym rozdziałem, a miło by było, gdyby zdobyli nagrody we wszystkich kategoriach, w jakich zostali nominowani.
3. Wiemy też, że zwiastun do 1D3D Movie będzie już pokazywany w kinach! Niestety nie znamy jeszcze premiery filmu w Polsce, ale przyznajcie, że miło by było, gdy idziemy na jakiś film do kina, a tam puszczają zwiastun *_* <3
4. Coraz bliżej do premiery biografii o 1D po polsku, która nastąpi dokładnie 3 kwietnia! Zastały nam więc tylko 22 dni :))
To chyba wszystko na dziś. Jak widzicie trochę tego się nazbierało, choć to podstawowe informacje ;)
+5 komentarzy = nowy rozdział!
Wasza
Blogerka ♥♥♥
Rozdzial jest swietny tylko szkoda,ze taki krotki ,ale jest swietny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny. *o*
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam. ;D Codziennie wchodziłam na bloga i patrzyłam czy nowy rozdział a tu takie: O.!!
I niech ten Will się od niej odczepi.!! Natychmiast.!
Czekam na nn.! ;D/ Martynaa. ;33
Brak mi słów i powiem tylko te jedno.
OdpowiedzUsuńZajebisty. Kocham Cię dziewczyno ! Zajebisty blog. ! ♥.♥
Super po prostu <3333 xx
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię na moim blogu do The Versatile Blogger Award ^^
OdpowiedzUsuńhttp://foreverbewithyou-opowiadanieo1d.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-award_19.html#comment-form
Łuhuh, genialny! Mógłbyć dłuzszy. Nie mogę się doczekać co będzie dalej! ;DD I wytrwałości życzę i pomysłu na kolejny rozdział.;)
UsuńŁuhuh, genialny! Mógłbyć dłuzszy. Nie mogę się doczekać co będzie dalej! ;DD I wytrwałości życzę i pomysłu na kolejny rozdział.;)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Versatile Blogger Award! :D
OdpowiedzUsuńWszystko znajdziesz u mnie ;)